poświęcali się zadaniu.
Brian stał przy automacie z kawą, gdy Milla weszła do biura. - Zrobić ci? - zapytał, podnosząc kubek. Skinęła głową. Joann spojrzała na nią z nieskrywaną ciekawością. - I jak wczoraj poszło? Dowiedzieliście się czegoś? - Był tam facet, który porwał Justina - odparła po prostu Milla. Wszyscy na moment zamarli, a potem rzucili się w jej kierunku. - Jak to?! - spytała z przejęciem Debra. - Rozmawiałaś z nim? - Nie. Ich było czterech, a nas tylko dwoje - westchnęła Milla. Brian podszedł bliżej i wsunął jej w dłoń styropianowy kubek z kawą; mrugnął znacząco, dając do zrozumienia, że nie puści pary o tym, jak szefowa straciła głowę i o mało nie straciła życia. Ale i tak miała zamiar im powiedzieć. an43 63 - Zaplanowaliśmy, że nie będziemy się ujawniać, jeśli pojawi się więcej niż dwóch ludzi. Ale kiedy zobaczyłam tego faceta, kompletnie mnie zaćmiło. Za wszelką cenę pragnęłam dostać go w swoje ręce. - O rany... - przełknęła ślinę Olivia. - No i co? Strzelali do ciebie? - Nie. Nie dowiedzieli się, że tam jestem. Zaskoczył mnie i uziemił zupełnie inny facet. - O rany... - powtórzyła Olivia. - Zrobił ci coś? Byłaś już u lekarza? - Nie i nie. - Hm, nie łapię - powiedziała Joann. - Skoro ten gość cię nakrył, to czemu nie powiedział pozostałym? - Nie byli razem. On też ich obserwował. - Cóż, to zmienia postać rzeczy - mruknął ktoś cicho. - Wiesz, kto to mógł być? - spytała Debra. - Nie mam pojęcia. Nawet mu się porządnie nie przyjrzałam. Ale kimkolwiek był, uratował nam obojgu życie, powstrzymując mnie przed zrobieniem czegoś głupiego. A skoro już o głupich rzeczach mowa, to nie koniec. Potem weszłam do kantyny i powiedziałam, że daję dziesięć tysięcy dolarów za pomoc w odnalezieniu Diaza. Nie zdziwcie się, jeśli dostaniecie telefony z pytaniami o nagrodę. - No, to wszystko jasne - powiedziała Olivia, unosząc brwi. - Dziś rano mieliśmy telefon, ale z pogróżkami. „Trzymaj się z dala od Diaza albo zginiesz". Coś w tym stylu. Wiesz, to było jeszcze przed an43 64 pierwszą poranną kawą, a babka w dodatku mówiła po hiszpańsku. Odpowiedziałam jej, że nie mam chłopaka, który nazywa się Diaz. - Babka? - spytała Milla zdziwiona. - Zdecydowanie. Dlatego pomyślałam, że to jakaś zdradzana dziewczyna. Chyba nadepnęłaś komuś mocno na odcisk. Najwyraźniej za mocno. Robiło się interesująco. - Masz jej numer? - Jasne - Olivia podeszła do swojego biurka i nacisnęła guzik w telefonie. - Numer z El Paso, ale nie rozpoznaję, z której centrali. Brian zajrzał jej przez ramię. - Karta telefoniczna - oznajmił. - Nie do namierzenia. Brian zawsze działał na Olivię jak płachta na byka.