Diaz, wciąż leżąc, wyciągnął dłoń i pogłaskał ją po plecach. Włosy
zasłaniały jej oczy i Milla odgarnęła je z twarzy. Jej fryzura musiała przedstawiać obraz nędzy i rozpaczy, pamiętała, że włosy były wciąż wilgotne, gdy zwalili się na łóżko. Tym razem jego łóżko, nie jej, choć wątpiła, czy po ostatniej nocy takie rozróżnienie mieć będzie jeszcze jakikolwiek sens. Teraz wszystko już będzie po prostu ich. Ta myśl obudziła w Milli niepokój: choć na jedno ważne pytanie zdołali an43 441 sobie odpowiedzieć tej nocy, to jeszcze wiele spraw pozostało do wyjaśnienia. - Włączę ogrzewanie - powiedział Diaz, wstając i wychodząc z pokoju. Milla siedziała na łóżku, obejmując rękami kolana. Popatrzyła przez okno. Zarówno domki po lewej, jak i po prawej stronie stały puste. Ich chatka był jedyną zamieszkaną w całym długim szeregu domków do wynajęcia. Milla czuła się przez to bardzo samotna, zdawało się, jakby oni dwoje byli ostatnimi ludźmi na ziemi. Oczywiście w okolicy żyli miejscowi, kilka razy zdarzyło się jej minąć na plaży pojedynczych ludzi spacerujących lub biegających dla zdrowia. Jednak na ogół cała plaża należała do niej. Atmosfera bezludnego pustkowia dobrze współgrała z nastrojem Milli; teraz było podobnie z padającym rzęsistym deszczem. Ogarnął ją smutek. Czy zeszłej nocy popełniła największy błąd swojego życia? A jeśli tak, to czy istniała jeszcze jakaś szansa ratunku? Diaz wrócił, niosąc jej kapcie i szlafrok, a potem poszedł nastawić kawę. Nie był zbytnio rozmowny z rana - wieczorem zresztą też nie - ale Milli to odpowiadało. Wypełzła z łóżka i szybko narzuciła szlafrok, potem pobiegła do łazienki. W łazience był osobny mały grzejnik - włączyła go bez wahania. Niewielkie pomieszczenie nagrzewało się szybko, już po chwili zrobiło się przyjemnie ciepło. Milla spojrzała w lustro i skrzywiła się: jej włosy wyglądały tragicznie, ale pierwszy raz od długiego czasu an43 442 oczy nie były opuchnięte od płaczu. Może nie błyszczały radośnie, ale pełgała w nich już jakaś iskierka. Włączyła prysznic i zaczekała, aż poleci ciepła woda. Potem szybko wskoczyła do kabiny i umyła włosy Gorąco koiło jej obolałe mięśnie. Przypomniało jej się, co Diaz wyczyniał z nią zeszłej nocy. Był cierpliwym kochankiem, ale - po pierwszym razie - już nie łagodnym. Mieszkał w nim głód, który jeszcze się nie objawił, kiedy kochali się pierwszy raz. Głód niebędący już czysto fizycznym pożądaniem. Próbowała odkryć, na czym polega ta różnica, ale odpowiedź wciąż jej się wymykała. Może dlatego, że sam Diaz pozostawał tak nieuchwytny, odległy i nieodgadniony. Co ciekawe, żadnej z tych cech nie zauważyła w nim wczoraj. Wycierając się, automatycznie dotknęła biodra, by sprawdzić swój plasterek antykoncepcyjny. Zamarła: dłoń przejechała po gołej skórze. Przerażona, spojrzała sobie w oczy w lustrze, konstatując, że nie tylko plasterka nie ma, ale nie było go tam od dłuższego czasu. Mniej więcej od jakichś trzech tygodni. Miała okres. Pamiętała to mgliście: Diaz pojechał kupić dla niej