an43
218 - Ja też jestem matką, senora - wzruszyła ramionami Lola. -1 to biedną. Musiałam czymś nakarmić swoje maluchy Kłamała w żywe oczy Biorąc pod uwagę jej wiek, dziesięć lat temu nawet najmłodsze z jej ewentualnych dzieci byłoby już w zasadzie dorosłe lub dorastające. Milla stała w milczeniu, czując budzącą się w sobie dziką, nieopanowaną wściekłość. Gdyby naprawdę były jakieś małe, głodne dzieci, ale... Lola robiła to wyłącznie dla pieniędzy Nie była ofiarą. Nie była biedną, zdesperowaną matką gotową na wszystko, by wykarmić swoje dzieci. Nie. Ta kobieta była zła. Tak jak jej brat Lorenzo, tak jak Pavon. Była aktywną członkinią bandy wypełniającą ważną część złowrogiego planu, niewahającą się przed wpędzeniem w żałobę wielu matek w całym Meksyku. - Ty kłamliwa suko - warknęła Milla przez zaciśnięte zęby i rzuciła się na Meksykankę. Chyba jej zamiar był jednak zbyt oczywisty, bo Lola błyskawicznie usunęła się na bok i chwyciła rękę Milli, boleśnie wykręcając ją do góry za plecami. Poszukiwaczka poczuła na gardle zimne ostrze noża. - Głupia! - wysyczała do ucha Milli; nóż naparł mocniej na skórę, która zaczęła ustępować pod ostrzem klingi. Potem dało się słyszeć ciche kliknięcie: odgłos odbezpieczania broni. Lola zamarła. - Wygląda na to, że cała twoja rodzina nieźle radzi sobie z nożem - powiedział Diaz cichym i spokojnym tonem, prawie an43 219 szepcząc. - Za to moja rodzina, wyobraź sobie, ma silną skłonność do broni palnej. Zdezorientowana i przestraszona Milla z trudem spojrzała w lewo, na samej krawędzi wzroku dostrzegając Diaza trzymającego pewnie tę swoją wielką giwerę. Lufa opierała się o skroń Loli. Ręka mężczyzny nawet nie drgnęła, w jego oczach była stalowa pewność siebie. I coś jeszcze: zimna, lodowata, trzymana pod nieludzką kontrolą wściekłość. - Rzuć nóż. Liczę do jednego. Jed... Nie czekał nawet tyle na reakcję kobiety. Lewa ręka Diaza wystrzeliła do przodu, chwyciła dłoń Loli i silnym szarpnięciem wykręciła ją, oddalając od Milli. Dał się słyszeć dziwny odgłos, jakby trzask pękającej suchej gałęzi; Lola zamarła, a z jej gardła wydobył się przeciągły jęk bólu. Nóż upadł na brudną podłogę. W następnym ułamku sekundy ramię Diaza chwyciło Millę i przyciągnęło do jego piersi, zamykając w żelaznym uścisku. Przez cały ten czas lufa pistoletu nawet nie drgnęła, cierpliwie celując w głowę Meksykanki. Lola cofnęła się chwiejnie, trzymając się za rękę. - Połamałeś mi kości! - jęknęła, osuwając się na odrapane krzesło. - Ciesz się, że nie odebrałem ci tego noża i nie wydłubałem nim oczu - odparł Diaz wciąż tym cichym, łagodnym głosem. - Pocięłaś moją przyjaciółkę. A to mi się bardzo nie podoba. Więc chyba jesteśmy kwita, prawda? Chyba że jeszcze coś jestem ci winien. ..