na dworze. Pod opaloną skórą rysowały się
mocne, napięte mięśnie. Odwróciła wzrok, próbując skoncentrować się na kolorowych kredkach leżących na stole. Mimo to co chwila bezwiednie zerkała na Pierce'a, który żartował z dziećmi. Te czarne włosy i intensywnie zielone oczy... dzieci byłyby śliczne. Wciągnęła powietrze, a na jej twarzy odmalowało się zdumienie. Skąd jej się biorą takie pomysły? Na szczęście szybko się opamiętała. Chyba nikt niczego nie zauważył. - Piekliśmy dziś z Amy ciasteczka - poinformował wujka Benjamin. - Zapakujemy je z rysunkami i wyślemy do mamy i taty - dodał Jeremiah. - Mam nadzieję, że zostawiliście trochę dla mnie. Przynajmniej jedno na spróbowanie. - Pierce położył rękę na stole i podniósł się. Popatrzyła na jego szczupłe palce i przypomniała sobie, jak podziałał na nią ich dotyk. Opuściła powieki i znów głęboko zaczerpnęła powietrza. Otworzyła oczy, zmuszając się do myślenia tylko o prowadzonej rozmowie. - Nie martw się, wujku! - Jeremiah rozpromienił się w uśmiechu. Na brodzie można było dostrzec malutką bliznę. - Upiekliśmy dwie blachy! Malec był tak przejęty i podekscytowany, że jego nastrój udzielił się Amy. Roześmiała się wesoło. - Amy powiedziała, że musimy od razu zapakować ciasteczka, żeby się nie pokruszyły - z poważną miną oznajmił Benjamin. - Nie martw się - pocieszyła go Amy. - Zapakujemy je bardzo dobrze. Nic im się nie stanie. Zrobiło się jej ciepło na sercu. Nie mogła się powstrzymać, by nie wyobrażać sobie Cynthii i Johna otwierających paczkę od dzieci. Co będą czuli, patrząc na namalowane dla nich obrazki, jak będą smakować im ciasteczka upieczone przez chłopców specjalnie dla nich? Przyjemnie było pomyśleć, że może kiedyś nadejdzie czas, że i ona będzie mieć córeczkę albo synka, którzy przygotują coś podobnego... dla niej i dla jakiegoś mężczyzny, jej męża. Znowu jej spojrzenie mimowolnie powędrowało w stro nę Pierce'a. On też patrzył na nią. Przez chwilę wpatrywali się w siebie w milczeniu. Jeszcze nigdy nie czuła czegoś takiego. Czegoś, co nie dawało się nazwaç, a było silniejsze od wszystkiego, co dotąd znała. Nie